|
Wspólnota ALFA w Krakowie Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! ( Mk 16, 15)
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 18:29, 10 Kwi 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Konferencje te odbywają się w każdą niedzielę zaraz po mszy o godzinie 18. |
Chciałam się upewnić, czy o godz. 18:00 zaczyna się msza czy już konferencja ?
Wstęp wolny?
(Chyba że wykład jest odwołany, ale chyba nie?)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Andrewqwerty100
Dołączył: 17 Lip 2010
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 8:34, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem nie para nie powinna mieszkać razem przed ślubem.Wtedy może dojść do czystości przedmałżeńskiej.Bo gdy para zacznie mieszkać razem przed ślubem może nie wytrzymać i zrobić coś co nie jest wskazane by zrobić przed ślubem a co można zrobić po ślubie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
cypr1nus
Dołączył: 14 Mar 2008
Posty: 24
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 1:22, 23 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Widzę, że temat umarł śmiercią naturalną, więc dorzucę kilka swoich uwag w powyższym temacie.
Z góry chciałbym zaznaczyć, że nie chcę nikogo obrazić ani za wszelką cenę przekonać do swoich subiektywnych racji.
Dawno nie czytałem tak wielkich banialuków i kompletnie niedorzecznych argumentów za tym, żeby zamieszkać przed ślubem razem.
Mieszkanie przed ślubem razem, to jest przecież czyta iluzja szczęścia. Ponadto dostajemy na tacy cały wachlarz pokus i problemów.
Ciężko mi czytać opinie, które są sprzeczne z nauczaniem Kościoła Katolickiego, ponieważ zgadzam się z tym co mówi Kościół w 100%. Przyjmowanie prawd Kościoła wybiórczo, na zasadzie: mieszkanie przed ślubem - tak, bo jest super, ale pornografia to już nie, bo jest zła; jest wybiórczym traktowaniem samego Boga, przed czym wielokrotnie przestrzega Pismo Święte. TO JEST GRZECH - jakby ktoś miał wątpliwości (Hexe).
Zostało wspomniane, że trzeba umieć wymienić 10wad drugiej osoby. Z własnego doświadczenia wiem, że nie potrafię porządnie wymienić nawet trzech wad Narzeczonej, ponieważ uważam ją za najwspanialszą Kobietę na świecie. Nie osiągnąłbym tego bez 100% pomocy ze strony Boga.
"Wszystkonaprawiająca miłość" - tak, to jest właśnie definicja miłości Bożej, która jest możliwa do zaznania tylko i wyłącznie z Bożą pomocą.
Ja ze swoją narzeczoną sprzeczam się/kłócę średnio raz na dzień, a poważne draki są raz na tydzień i wcale nie uważam, że z nami jest coś nie tak. Wręcz poznaję ją coraz bardziej poprzez nasze "utarczki słowne".
Jeżeli chodzi o argument wspólnego mieszkania przed ślubem, ponieważ można się lepiej poznać, to w moim przekonaniu jest to totalny absurd! Są sytuacje, których nie da się sprawdzić mieszkając razem, np. czy narzeczona zostanie odprowadzona do domu po zmroku przez narzeczonego, bo jest niebezpiecznie? Nie mówiąc już o sytuacji gdy musi iść np. na piechotę, w śniegu kilka kilometrów, żeby Ją odprowadzić. Czy narzeczony jest w stanie przyjechać w środku nocy, bo narzeczona źle się czuje i trzeba np. kupić w całodobowej aptece leki? A poza tym, będąc narzeczeństwem, jak chcesz udowodnić narzeczonemu/narzeczonej, że ją kochać w inny sposób niż małżonek/małżonka? Przykłady wyłożenia się teorii "zamieszkajmy przed ślubem, bo przecież się kochamy i nie ma w tym czegokolwiek dziwnego" można mnożyć, ale z reguły nie przekona się zwolenników tej teorii. Ponieważ w 99% szukają dziury w całym...
Mieszkanie przed ślubem razem i nie współżycie? Proszę Was! Kto tu się chce okłamywać. Tak się nie da No chyba, że chodzimy po mieszkaniu w kombinezonach astronautów i siedzimy oddaleni od siebie o 5m. Nawet jeśli jakiejś parze się to uda, co jest BAAAAAAARDZO wątpliwe, to dlaczego marnować większość energii na niemyślenie o bujnych kształtach ukochanej, albo o pociągającej muskulaturze chłopaka. Wystarczy nie mieszkać razem przed ślubem. Ale jak to? Przecież łatwiej jest zamieszkać razem. WŁAŚNIE! Chodzi o pójście, wcześniej ktoś już to wspomniał, na łatwiznę. Przepraszam, że z grubej rury.. Tak jak Jezus. On też zawsze chodził na łatwiznę i zawsze popierał półśrodki i drogę na około. Umarł na Krzyżu, bo tak było łatwiej...Ehhh ludzie chcący mieszkać razem przed ślubem, zastanówcie się co zrobiłby Jezus dla waszego dobra? Nie zamieszkał, that's for sure.
21.08.2010 mam ślub z moją najwspanialszą narzeczoną, nigdy nie zamieszkaliśmy razem i jestem z tego dumny. Niezależnie od problemów finansowych, logistycznych i czasowych, umiemy sobie z tym poradzić. Jestem świadomym, dobrowolnym i szczęśliwym głosicielem ruchu: "NIE! dla mieszkania przed ślubem".
Miłej nocy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 19:45, 24 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Nie ma sensu pisać na forum, na którym nowe wpisy pojawiają się z częstotliwością 1/miesiąc. Ale skoro ktoś się odniósł do moich wcześniejszych wypowiedzi, to proszę bardzo.
Zaznaczam na wstępie, że raczej trudno będzie mi znaleźć wspólny język z osobami związanymi z Kościołem Katolickim i wiernymi bezwzględnie jego naukom, bo rzeczywiście traktuję je wybiórczo, ale absolutnie nie zgadzam się z zarzutem cypr1nusa, jakoby wybiórcze traktowanie prawd kościoła było tożsame z "wybiórczym traktowaniem samego Boga".Nie wiemy jaki Bóg ma stosunek do problemów naszych czasów, możemy tylko interpretować Pismo i dostosowywać interpretacje do aktualnych spraw. Historia nieraz pokazała, że interpretacje Kościoła niekoniecznie są trafione. Nie zamierzam rozwijać tego wątku ani nikogo denerwować.
Cytat: | Przyjmowanie prawd Kościoła wybiórczo, na zasadzie: mieszkanie przed ślubem - tak, bo jest super, ale pornografia to już nie, bo jest zła; jest wybiórczym traktowaniem samego Boga, przed czym wielokrotnie przestrzega Pismo Święte. TO JEST GRZECH - jakby ktoś miał wątpliwości (Hexe). |
Mieszkanie wspólnie (bez współżycia, bo podkreślałam już wcześniej, że jest taka opcja i właśnie do niej się odniosłam) nie jest popierane przez Kościół bo tworzy ogromne zagrożenie grzechem, można nawet powiedzieć prowadzi do grzechu,ale samo w sobie grzechem nie jest, czy tak?
Popieram stanowisko Kościoła odnośnie tzw. czystości przedmałżeńskiej. Natomiast zakaz mieszkania razem przed ślubem rozumiem raczej jako chuchanie na zimne. Z troski o to, by nie wystawiać się na kuszenie, czy też by "nie kusić losu". Bezpieczniej jest nie tworzyć tzw. sprzyjających okoliczności , gdzie jedynym ratunkiem pozostaje już tylko wolna wola i przekonania.... Bezpieczniej i łatwiej nie mieć okazji do grzechu niż mieć ją i nie skorzystać dzięki sile Woli. Poziom trudności się zwiększa, gdy ludzie mieszkają ze sobą, bo tych kuszących momentów jest wiele, jednorazowe zwycięstwo nic nie daje.....
Cytat: | Mieszkanie przed ślubem razem i nie współżycie? Proszę Was! Kto tu się chce okłamywać. Tak się nie da |
Co to znaczy "się nie da" ? Podoba mi się to że Kościół wyznacza jasną i nieprzesuwalną granicę między tym co wolno, a czego już nie, dla tych, którzy wiedzą że nie poradziliby sobie z pokusą. Sam przyznałeś, że uważasz to za niemożliwe, a np. ja takiej opcji nie wykluczam. Może być ciężko, ale wszystko zależy od poszczególnej pary. Jestem też przekonana że większość ludzi (katolików) źle by wyszła na próbowaniu własnych sił, i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby jakaś katolicka para zdecydowanie odradzała mieszkanie razem, opierając to na swym przykrym doświadczeniu (bo się 'niechcący zagalopowali'). To, że para nie naraża się na aż tak ogromną pokusę, jest niewątpliwie plusem rozwiązania jakie wskazuje Kościół , ALE kosztem tego odwleka się nieunikniona konfrontacja we wszystkich codziennych sprawach - aż do ślubu....
Mimo wszystko jest opcja mieszkania wspólnie bez seksu - wszystko można dostosować, osobne łóżka(nawet w miarę możliwości w osobnych pokojach) to podstawa, co do reszty można się umówić jeśli się naprawdę chce. Para która się na to decyduje, musi być świadoma RYZYKA jakie dobrowolnie podejmuje i przekonana co do własnych, prywatnych granic. Ja w to wierzę, że można wytrwać - zwłaszcza, jeśli ma się żelazne zasady, silną wolę i b.niskie libido. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo że zasada np. niecałowania się w ogóle, w okresie narzeczeństwa NIE zostanie złamana jeśli obydwie strony ją respektują.
To jest tylko hipoteza, bo nie znam takiej pary, niemniej: teoretycznie jest to możliwe.
Poza tym nie trzeba mieszkać razem, by zrobić coś wbrew naukom Kościoła. Nie na każdej randce jest przyzwoitka.
Co ze wspólnymi wyjazdami? Czy wolno młodym Katolikom wybrać się gdzieś razem, we dwoje? Na wakacje? Czy na to też Kościół nie zezwala? Pytam poważnie.
Cytat: | Zostało wspomniane, że trzeba umieć wymienić 10wad drugiej osoby. Z własnego doświadczenia wiem, że nie potrafię porządnie wymienić nawet trzech wad Narzeczonej, ponieważ uważam ją za najwspanialszą Kobietę na świecie. Nie osiągnąłbym tego bez 100% pomocy ze strony Boga. |
Nie napisałam że "trzeba". Z resztą przyznaję, że to był głupi przykład (jak większość moich). Napisałam to po to, by pokazać, że nie jest łatwo się poznać. Gratuluję Ci narzeczonej , wierzę, że istnieją ludzie (prawie)idealni, i nie zamierzam podważać jej cudowności. To że trafiła Ci się świetna dziewczyna, nie oznacza że wszystkie inne są świetne - a właściwie chodziło mi nie tylko o wady poszczególnych stron, ale i o kwestie w których się nie zgrywają.
Cytat: | "Wszystkonaprawiająca miłość" - tak, to jest właśnie definicja miłości Bożej, która jest możliwa do zaznania tylko i wyłącznie z Bożą pomocą. |
Ktoś już mi wcześniej wypomniał w tym temacie, że jednoznacznie odrzucam katolicką koncepcję małżeństwa. Niejednoznacznie, ale owszem, z bardzo wieloma założeniami się nie zgadzam.
Nie przywiązuję wagi do bożej ingerencji w jakość związku, ale rozumiem że z takimi poglądami nie mam co robić na katolickim forum.
Cytat: | 21.08.2010 mam ślub z moją najwspanialszą narzeczoną |
Gratuluję !
Cytat: | Jestem świadomym, dobrowolnym i szczęśliwym głosicielem ruchu: "NIE! dla mieszkania przed ślubem". |
To dobrze, może kiedyś komuś się przydasz jako wskaźnik odpowiedniej drogi A ja nie zamierzam niczego głosić, w ogóle mi nie zależy na tym, by kogokolwiek przekonać do mojej koncepcji małżeństwa, może dlatego że jest mniej optymistyczna niż ta kościelna którą Ty podzielasz .
Podsumowując; popieram "ideały" którymi kieruje się KK jeśli chodzi o małżeństwa, wręcz jestem nimi zachwycona, ale z powodów pozareligijnych. Nie lubię poligamii i rozwiązłości oraz przesycenia seksem w mediach i wśród znajomych.
Pozdrawiam.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Sob 19:49, 24 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
PiotrekM
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 1:34, 27 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Pozwolę sobie zabrać głos, nie tylko z powodu okazjonalnej trudności w zaśnięciu, spowodowanej między innymi uprowadzeniem mojego roweru. Chciałbym, abyśmy kierowali się prawdziwym obrazem Boga i Kościoła. Dlatego odniosę się do kilku wypowiedzi Hexe.
Hexe napisał: | nie zgadzam się z zarzutem cypr1nusa, jakoby wybiórcze traktowanie prawd kościoła było tożsame z "wybiórczym traktowaniem samego Boga |
Bóg zawarł przymierze z człowiekiem - w NT przez Chrystusa, co porównuje się do związku małżeńskiego (Ef 5,21-33). Kościół jest Oblubienicą Baranka - Chrystusa (Ap 21,9-11). Wyobraźmy sobie kochające się małżeństwo, które znamy. Dyskusja jest tu o małżeństwie, więc na pewno mamy już tę wiedzę, że dobre małżeństwo jest jednomyślne odnośnie wartości (por. KKK). Mamy więc pełne zaufanie do pana Y, natomiast wykazujemy się czasem nieufnością do pani Y. Nie wydaje mi się, żeby w takiej sytuacji pan Y był zadowolony z naszego stosunku do pani Y. Traktując wybiórczo naukę Kościoła podważamy słowa Boże i zasadność wysiłków Chrystusa (Ef 5,27). Chrystus polecił Piotrowi, przywódcy rodzącego się Kościoła, zajmowanie się Jego wiernymi (J 21,15-19). Czy Chrystus gdzieś powiedział: nie wierzcie mojemu Kościołowi, który powołuję, bo czasem się będzie mylił ?
Hexe napisał: | Nie wiemy jaki Bóg ma stosunek do problemów naszych czasów |
A skąd wiemy, że nie wiemy ? Nie sądzę, aby Bóg był taki nieśmiały i wstrzymywał swoje objawiające światło 2 tysiące lat po posłaniu Chrystusa. Chrystus powiedział, że Paraklet nas wszystkiego nauczy (J 14,26).
Hexe napisał: | możemy tylko interpretować Pismo i dostosowywać interpretacje do aktualnych spraw | tylko albo Aż zgodnie z poleceniem Chrystusa, możemy prosić o Ducha Świętego, który nas nauczy: objawia znaczenie Pisma odnośnie konkretnych spraw. Jeśli sami to próbujemy robić, możemy uznać, że to "tylko" i nasze indywidualne wnioski rzeczywiście nie będą wiele warte.
Hexe napisał: | Historia nieraz pokazała, że interpretacje Kościoła niekoniecznie są trafione |
Chętnie dowiedziałbym się coś więcej z tej wiedzy tajemnej: które to interpretacje Kościoła okazały się w historii nietrafione ?
Hexe napisał: | Nie zamierzam rozwijać tego wątku ani nikogo denerwować. |
Jak dla mnie to właśnie nierozwinięcie tego wątku jest denerwujące. To tak jakbym Ci podpalił płaszcz i uciekł.
Hexe napisał: | Mieszkanie wspólnie (bez współżycia, bo podkreślałam już wcześniej, że jest taka opcja i właśnie do niej się odniosłam) nie jest popierane przez Kościół bo tworzy ogromne zagrożenie grzechem, można nawet powiedzieć prowadzi do grzechu,ale samo w sobie grzechem nie jest, czy tak? |
Ciekawy wątek: czy trwanie w okazji do grzechu jest grzechem? Nasuwa mi się taka myśl: zdaje się, że przy odnawianiu przyrzeczeń chrzcielnych wyrzekamy się wszystkiego co prowadzi do grzechu. Jeśli więc zamieszkamy razem, a potwierdziliśmy nasze chrześcijaństwo, to prawdopodobnie możemy się spowiadać z niewypełnienia przyjętych na siebie zobowiązań, chyba że biskup w drodze wyjątku udzieli nam dyspensy od przyrzeczenia.
Hexe napisał: | A ja nie zamierzam niczego głosić, w ogóle mi nie zależy na tym, by kogokolwiek przekonać do mojej koncepcji małżeństwa, może dlatego że jest mniej optymistyczna niż ta kościelna którą Ty podzielasz |
No ale głosisz swoje poglądy, nawet jeśli nie zamierzasz Pamiętaj, że to Ty decydujesz jaką koncepcję małżeństwa wybierasz. Tym bardziej, jeśli nie uznajesz Bożej ingerencji: pozostaje już w 100% jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
(Jak widać, katolicy mają ochotę Cię przekonać do "swojej" koncepcji małżeństwa, właśnie dlatego, że jest bardziej optymistyczna i prowadząca do szczęścia:)
Pozdrowienia nocne
PiotrM.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Czw 3:01, 29 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | (Jak widać, katolicy mają ochotę Cię przekonać do "swojej" koncepcji małżeństwa, właśnie dlatego, że jest bardziej optymistyczna i prowadząca do szczęścia:) |
Dziękuję za dobre chęci! :D
ALE...
Jak już podkreśliłam w moim poprzednim poście, naprawdę trudno jest mi znaleźć wspólny język z Katolikami wiernymi bezwzględnie i w każdym aspekcie naukom Kościoła.
Zaczęłam pisać na tym forum jakiś czas temu, i do tego momentu zdążyłam już dojść do wniosku że to nie jest odpowiednie miejsce dla mnie :)-w internecie jest sporo forów przeznaczonych specjalnie dla takich osób jak ja, gdzie nie zaburzają oni spokoju Katolików :D.Już sobie znalazłam, i teraz to ma sens.
Wątek będę kontynuować jeśli tylko sobie tego życzycie, by rzeczywiście "nie uciekać" po czymś co sama rozpętałam ;).
*
Jako że nie uznaję tradycji Kościoła (która jest niestety w Katolicyzmie bardzo ważna) ani dogmatów, nie mogę się uważać za Katoliczkę. Dlatego ciężko mi się odnosić do Twoich wypowiedzi, bo nie mamy wspólnej płaszczyzny...
PiotrekM napisał: |
Hexe napisał: | możemy tylko interpretować Pismo i dostosowywać interpretacje do aktualnych spraw |
tylko albo Aż :) zgodnie z poleceniem Chrystusa, możemy prosić o Ducha Świętego, który nas nauczy: objawia znaczenie Pisma odnośnie konkretnych spraw. Jeśli sami to próbujemy robić, możemy uznać, że to "tylko" i nasze indywidualne wnioski rzeczywiście nie będą wiele warte. |
KK zakłada na mocy dogmatu , że Papież jest nieomylny w sprawach wiary...a zatem jego interpretacje są nieomylne bo ON otrzymał tę łaskę. Ale my - podrzędni czytelnicy Biblii - nie. Nasze interpretacje różnią się między sobą, więc to oczywiste że nie mogą one wszystkie być poprawnymi....Tę zasadę znam. Problem polega na tym że JA nie uznaję nieomylności papieża (ani aktualnego, choć nie mam się do czego przyczepić albo zbyt mało o jego dziełach wiem, by móc się przyczepić :]), ani poprzednich -zwłaszcza poprzednich. To co oni sobie interpretowali wieki temu, my teraz powtarzamy .... a więc skoro ja nie uznaję dogmatu o nieomylności papieża w sprawach wiary, nie mogę akurat jego interpretacji uznać za słuszną... (z zasady). A od razu dodam dlaczego nie uznaję - bo nie widzę w tym ręki Boga. Papież sam się samowolnie ogłosił nieomylnym, Chrystus nie zapowiadał że do XIX wieku papieże będą popełniać błędy, które będą wykrywane wieki później, zaś w XIX wieku przyjdzie pierwszy nieomylny papież w dziejach świata, który głosić będzie już tylko nieskazitelną prawdę, a jego następcy -też nieomylni- będą mu przyklaskiwać, i już nigdy po XIX w. nie zajdzie potrzeba poprawiania błędów/pomyłek poprzedników sprzed lat. . Zdaję sobie sprawę że hierarchia kościoła i zasada posłuszeństwa oraz uznawania mimo sprzeciwu rozumu jest potrzebna. Gdyby nie to, Katolicy nie tworzyliby wspólnoty, bo każdy z nich miałby jakieś "ale". Teraz jest tak, że to "ale" muszą zgładzić na zasadzie przebicia wiarą rozumu...
W jaki sposób my - świeccy ludzie - możemy interpretować Pismo? Sami?! Myślałam że nie można ;) A jeśli tak, to jak rozpoznać tego ducha?
PiotrekM napisał: | Hexe napisał: | cypr1nus napisał: | Jestem świadomym, dobrowolnym i szczęśliwym głosicielem ruchu: "NIE! dla mieszkania przed ślubem". |
A ja nie zamierzam niczego głosić, w ogóle mi nie zależy na tym, by kogokolwiek przekonać do mojej koncepcji małżeństwa, może dlatego że jest mniej optymistyczna niż ta kościelna którą Ty podzielasz |
No ale głosisz swoje poglądy, nawet jeśli nie zamierzasz :) |
Nie. Ja moje poglądy wyrażam, a nie głoszę. :)
Możliwe, że się mylę, ale określenie cypr1nusa: 'bycia głosicielem jakiegoś ruchu' odebrałam jako mocne przekonanie co do tego, że te jego poglądy powinny trafiać do innych. Tak rozumiem 'głoszenie' =otwarte przekonywanie / manifestowanie własnym przykładem jak tylko jest okazja.
Tymczasem ja chciałam wyrazić, że moje stanowisko jest tylko moje i nie czuję potrzeby przekonywania innych , tym bardziej, że... myślę że moje rozwiązanie nie jest uniwersalne i łatwiej jest się potknąć. Inni, idąc za moim przykładem mogliby na tym stracić.
Dokładnie taki sam charakter mają inne moje bezbożne wypowiedzi ;) moim celem nie jest anty-ewangelizacja , tylko otrzymanie ciekawych odpowiedzi do których sama bym nie doszła.
Cytat: | Cytat: | Historia nieraz pokazała, że interpretacje Kościoła niekoniecznie są trafione |
Chętnie dowiedziałbym się coś więcej z tej wiedzy tajemnej: które to interpretacje Kościoła okazały się w historii nietrafione ? |
jak choćby Krucjaty? Kościół gorąco to popierał..... Naprawdę uważasz że wszystkie były trafione?
Cytat: |
Cytat: | Mieszkanie wspólnie (bez współżycia, bo podkreślałam już wcześniej, że jest taka opcja i właśnie do niej się odniosłam) nie jest popierane przez Kościół bo tworzy ogromne zagrożenie grzechem, można nawet powiedzieć prowadzi do grzechu,ale samo w sobie grzechem nie jest, czy tak? |
Ciekawy wątek: czy trwanie w okazji do grzechu jest grzechem? Nasuwa mi się taka myśl: zdaje się, że przy odnawianiu przyrzeczeń chrzcielnych wyrzekamy się wszystkiego co prowadzi do grzechu. Jeśli więc zamieszkamy razem, a potwierdziliśmy nasze chrześcijaństwo, to prawdopodobnie możemy się spowiadać z niewypełnienia przyjętych na siebie zobowiązań, chyba że biskup w drodze wyjątku udzieli nam dyspensy od przyrzeczenia. |
Rzeczywiście! :) Przy odnawianiu przyrzeczeń kapłan pyta:
K: Czy wyrzekasz się wszystkiego, co prowadzi do zła, aby cię grzech nie opanował?
W: Wyrzekam się.
Dziękuję za przypomnienie.Czyli Kościół jest zapobiegliwy ;). Jakiej dyspensy? Na jakich warunkach?
Zauważyłam że wielu ludzi -podobnie jak ja- traktuje nakazy i zakazy KK wybiórczo. Nie chodzi o wygodę ale o szczere przekonanie, że KK się myli.
Wierność Kościołowi wymaga więc wyrzeczeń, zwłaszcza jeśli robimy coś BEZ przekonania...Naprawdę o wiele łatwiej jest CZYNIĆ coś bez przekonania (albo powstrzymywać się przed czynieniem czegoś, też mimo braku przekonania) niż zmusić się do poglądów jakie dyktuje nam Kościół !
Np. Nie wierzę w sens wstrzemięźliwości ale jej przestrzegam (liczy się CZYN, szczere przekonanie o bezsensowności tej zasady się nie liczy, rozliczana jestem z tego jak postąpię, a nie z tego jaką mam w głębi duszy opinię...).
Niestety na Mszy musimy klepać coś czego ja świadomie, 'rozumowo' nie uznaję: np. "Wierzę w świętych obcowanie" - jeśli wypowiadam te słowa, to kłamię, bo absolutnie nie wierzę. Niestety nie mam prawa nie wierzyć. Zasada jest taka:
"Albo uwierzysz albo wypad ze Wspólnoty Kościoła". :)
To jest taki ogólny zarys mnie jako "Katoliczki" :> Przekonań nie zmienię, więc de facto jestem gdzieś 'poza'.
Cytat: | Chrystus polecił Piotrowi, przywódcy rodzącego się Kościoła, zajmowanie się Jego wiernymi (J 21,15-19). Czy Chrystus gdzieś powiedział: nie wierzcie mojemu Kościołowi, który powołuję, bo czasem się będzie mylił ? |
A czy to , że nie zapowiedział pomyłek oznacza, że do nich nie doszło? Piotr, chociaż nie był nieomylny z założenia, był na tyle blisko Jezusa że nie miał zbyt wielkiego pola do popisu by cokolwiek przekręcić/ źle zinterpretować. Nie było właściwie szans by popełniał błędy, był zbyt blisko Jezusa. A nas, i obecną głowę Kościoła dzieli od czasów Jezusa 2000 lat... Piotr nie był obarczony Tradycją Kościoła pełną naleciałości i [MOIM ZDANIEM] fałszów, którą obarczeni są współcześni Katolicy.
* * * * * * *
Możemy po tym obszernym wstępie przejść do tematu głównego :), który już chyba z resztą zaginął:
Zadałam wcześniej pytanie o wspólne wyjazdy. To jak? Dozwolone są czy nie? Ktoś zna odpowiedź?
Cytat: | Co jest ważniejsze: miłość czy dobre nawyki?
mieszkanie przed ślubem stawia na dobre nawyki i dopasowanie pod względem codzienności i jednocześnie umniejsza wartość i moc miłości
nie tędy droga - najpierw miłość, czego dowodem jest m.in. oparcie się na Bogu, a reszta jest już kwestią miłości - jak ktoś kocha, to pragnie dla drugiej osoby szczęścia, a więc ja nie widzę problemu w zmianie swoich przyzwyczajeń (choć czasem może to być trudne) i wzajemnym dostosowaniu się do małżonki/a |
Miłość? Łatwo można się nabrać na to wielkie słowo ;)
Pojęcie miłości nie zostało tu sprecyzowane.... Dopiero teraz o tym pomyślałam. Dlatego chcę podkreślić, że miłość miłości nie równa. Każdy ma jej własną definicję i nie każdy niestety oszczędza tego określenia. Często się nim szasta, wyznaje się ją a potem...cofa.
Więc... chciałabym nieco sprostować i nazywać tę tajemniczą więź łączącą dwie osoby niekoniecznie miłością. To może być miłość, ale może być też zauroczenie, zakochanie, fascynacja, pociąg fizyczny itd. Wolałabym zastąpić słowo 'miłość' słowem 'bliska więź'. Idąc tym tokiem; czy to dziwne że młody mężczyzna ma więcej niż jedną bliską koleżankę/przyjaciółkę ? Czy nie jest przypadkiem normalne i typowe że młodym ludziom podoba się kilka osób a nie jedna jedyna [redukcja kręgu zainteresowań do jednej jedynej zachodzi przez zakochanie, w normalnym stanie człowiekowi może podobać się kilka osób]. Zdarza się że ludzie mówią sobie wzajemnie "nie , jednak dzięki", po pewnym czasie wspólnego mieszkania. Gorzej, gdy zdadzą sobie sprawę że to nie to dopiero po ślubie.
Trudno znaleźć idealne wyjście dla wszystkich... napisałam wcześniej że duże znaczenie mają zasady ludzi tworzących daną parę, ich silna wola, ich libido [to jest akurat b.ważne!], to jak szczegółowo zorganizują sobie to wspólne mieszkanie [dwa odrębne pokoje w mieszkaniu to nie to samo co kawalerka z jednym łóżkiem w którym parka zamierza sobie razem spać bo oni przecież mają silne zasady więc i tak do niczego nie dojdzie będą sobie 'tylko' leżeć obok siebie]. Naprawdę to zależy. Nikomu nie poleciłabym mojego pomysłu, nie chciałabym mieć nikogo na sumieniu :P.
Rozpatrzmy zamieszkanie razem w warunkach umożliwiających zachowanie maksymalnej prywatności obydwu stronom -np. spanie w dwu odrębnych zamykanych pokojach- [wersja dla tych którzy wierzą w możliwość mieszkania bez seksu] mająca na celu lepsze poznanie się a także wystawienie się na nudę która musi nadejść prędzej tam gdzie ludzie widują się non stop niż tam gdzie widują się od randki do randki.
Człowiek inaczej prezentuje się jako 'domownik' a inaczej 'na wyjściowo'.
Pomyślałam ostatnio o tym problemie z drugiej strony; co jeśli ja mam przeczucie, że życie codzienne ze mną mogłoby być ciężkie? [nikomu nie życzę :D] Wręcz czułabym się dziwnie, tak jakbym chciała nabrać, schwytać w pułapkę pt. 'ślub' biedną nieświadomą moich okropnych wad osobę.
Przyszło mi do głowy też to, że osoby które chcą ze sobą zamieszkać [no sex] raczej właśnie nie mają nic do ukrycia.... zdesperowane panienki nastawione na upolowanie męża raczej koncentrują się na tym, by wykreować sobie możliwie jak najlepszy 'wyjściowy' wizerunek, a prawdziwe ja pokazują po ślubie [po upolowaniu ofiary].
Chyba wyczerpałam temat :D
Cóż... pomódlmy się za "odważnych" i ryzykujących - za bohaterów naszych rozważań :D- oby nie wymiękli.
Pozdrawiam!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
maciupa
Dołączył: 21 Lis 2006
Posty: 69
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Skąd: Bochnia
|
Wysłany: Pią 10:25, 30 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
No dobrze. Teraz może o tym co jest okazją do grzechu.
Chodzi mi po głowie takie przekorne stwierdzenie że oglądanie swojej wybranki też jest okazją do grzechu. Grzech oczywiście rozumiany jako pożądliwe spojrzenie na kobietę. Patrząc przecież narażam się na ten grzech.
Zatem lepiej nie patrzyć - a żeby nie było okazji do grzechu spotykać się tylko gdy jest ciemno bo wtedy nic nie będzie widać.
hm... a najlepiej to unikać kobiet ... wtedy też jest okazja do grzechu bo można pożądliwie spojrzeć
jednym słowem iść do zamkniętego klasztoru bo wyrzekamy się wszystkiego co prowadzi do grzechu
Ale najlepiej zapytaj się co masz w sercu, jeśli kochasz czystość całym sercem temat mieszkania wspólnie czy osobno przed ślubem będzie nieistotny.. ale to umiłowanie czystości jest łaską o którą trzeba się modlić..
Błogosławieni czystego serca.... albowiem oni Boga oglądać będą!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PiotrekM
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 2:08, 10 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Poruszę tylko niektóre wątki, bo dużo tu treści się gromadzi
1) Pojawił się problem nieomylności papieskiej. Nie jesteśmy już w podstawówce: pamiętajmy o tym, że dogmaty KK nie były arbitralnymi decyzjami poszczególnych ludzi, lecz wyrazem przekonań kształtujących się w czasie. Często oficjalnemu wyrażeniu dogmatu sprzyjało rozpowszechnianie nieortodoksyjnych poglądów w Kościele lub poza nim. I tak na przykład nieomylność papieska była już uznawanym przekonaniem wśród wielu katolików (a także niekatolików wcześniej, mimo że nie była formalnie ogłoszona. Dlatego w pewnym sensie nie wprowadzono jej w 1870 r. Jej wyrażenie wiązało się z upowszechnianiem myślenia liberalnego, dopuszczającego dowolną interpretację Pisma Świętego oraz kwestionowanie autorytetu Kościoła na rzecz autorytetu jednostki- temu myśleniu Kościół chciał przeciwdziałać. Myślenie takie reprezentuje u nas Hexe, skłaniając do chwalebnego wysiłku apologetyki
2) Sposób interpretacji Pisma Świętego przez katolików jest prosty. Czytają, modlą się i interpretują. Kościół oficjalnie odczytał jednoznacznie znaczenie jedynie części Pisma, wystarczającej do położenia fundamentów i życia we wspólnocie. To że poszczególne osoby różnie interpretują ten sam fragment świadczy tylko o bogactwie Biblii oraz różnorodności osób. Bóg potrafi przemawiać do każdego osobiście.
Właściwe odczytanie Biblii poznajemy po owocach (i po zgodzie z nauką Kościoła, jeśli w odnośnie danego fragmentu została ona wyrażona).
3) Błędne interpretacje Kościoła - krucjaty. Gdyby nie było krucjat (w tym rekonkwisty), znaczna część Europy pozostawałaby pod panowaniem muzułmanów, którzy nie zawsze mają tolerancyjne podejście wobec innych religii.
Szerszy problem jest pytaniem czy wezwanie do krucjat było interpretacją Kościoła. Nie znam dokumentów Kościoła, które zalecałyby wojnę jako nieomylny środek do szerzenia prawdy. Krucjaty miały też zróżnicowany charakter, np. wezwanie do wypraw krzyżowych było konkretną decyzją religijno - polityczną papieża, ale jeśli chcemy je oceniać, potrzebujemy wziąć pod uwagę cały kontekst polityczny, religijny i kulturowy XI wieku. W tym kalkulację ile osób zginęłoby w przypadku braku krucjat. Inne krucjaty były inicjowane przez władców, aby zlikwidować jakieś zagrożenie. Gdyby szybko rozprzestrzeniające się idee katarów opanowały Europę i utrwaliły się w niej, to nie mielibyśmy problemu czystości przedmałżeńskiej, bo współżycie seksualne zostałoby uznane za złe, jako pochodzące od szatana.
4) Odnośnie Piotra: w ten sposób można by powiedzieć, że on też był obarczony "naleciałościami" tradycji, bo był przecież Żydem, zachowującym prawo. Bycie blisko Jezusa nie oznacza tylko bliskości fizycznej. Bardziej bliskość duchową. W tym sensie następcy Piotra są w lepszej sytuacji, bo mogą poznać Jezusa w wieku młodszym niż zrobił to Piotr. Stąd przekonanie o konieczności oddalenia Kościoła od Jezusa jest nieuzasadnione.
5) Odnośnie dyspensy nie orientuję się konkretnie: wiem tylko że biskup może nam udzielać czasowego wyłączenia z obowiązywania jakiegoś "przepisu" ze słusznych powodów. Nie jestem pewien czy odnosić się to może do mieszkania razem; na pewno odnosi się np do postów i przyjętych zobowiązań.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pon 0:45, 16 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za odpowiedzi do moich postów
(Ostrzegam, że często zbaczam z tematu i gubię wątki)
********************************************
1.
odnośnie dogmatów........
Co z tego że dogmaty są wyrazem przekonań kształtujących się w czasie? One nie pochodzą od Boga, tylko od człowieka, a raczej od wieeelu ludzi , którzy opowiadali sobie "podania ludowe" z pokolenia na pokolenie i wszystkim na około. To że jakieś 'przekonanie' dotarło do wielu ludzi oraz że było utrwalane przez wieki, nie czyni go jeszcze prawdą.
Z drugiej strony KK nic nie może zrobić. Gdyby ktoś chciał (dopiero teraz!) wycofać któryś z dogmatów (ja bym się ogromnie cieszyła! ) to zostałby wyzwany od Antychrystów...
Nie da się walczyć z czymś, co ludzie opowiadają sobie od wieków ... w przypadku dzisiejszego święta opartego na dogmacie Wniebowzięcia NMP, wierzono w to już w VI/VII wieku..... Dobrze by było, gdyby sprawa "Wniebowzięcia" miała taki status jak aktualnie np. objawienia św.Faustyny. Można w nie wierzyć, o ile ma to posłużyć wzmocnieniu naszej wiary, ale można też nie wierzyć. Niestety Pius nie był aż tak łaskawy jak Jan Paweł II. Szantaż emocjonalny też jest skuteczny jak widać.
A jeśli chodzi o treść dogmatu (ja je odrzucam ze względu na błahe okoliczności ich wprowadzenia, a nie ze względu na ich treść) to nie brakuje mi szacunku ani do Maryi jako Matki Jezusa, ani do Papieża, jako głowy kościoła.
To czy Maryja rzeczywiście została uniesiona z powierzchni ziemi do wysokich warstw atmosfery,zwanych "Niebem" nie ma dla mnie znaczenia.(zauważcie jak to jest przedstawiane na obrazach! przecież nie raz już powtarzano że niebo jest stanem duszy a nie tym czymś niebieskim nad naszymi głowami !- jednak dogmat głosi że została wzięta do nieba wraz z ciałem, na obrazach przedstawiane jest to jako uniesienie jej do góry, do chmur...wg mnie odpowiada to tylko dawnym wyobrażeniom....mnie to nie jest potrzebne) .
Wciąż uważam, że dogmaty są nadużyciem, a te które stanowią kość niezgody między nami a protestantami uważam za karygodne. JEDEN Kościół Chrystusowy podzielił się na podgrupki które w dodatku zaostrzają wzajemną niechęć do siebie wprowadzając dogmaty. Dla kogo to miała być przysługa??? Jan Paweł II walczył o jedność a jego poprzednicy... szkoda gadać.
Nie spodziewałam się, że usłyszę dziś na Mszy: "W takim dniu jak dziś powinniśmy pamiętać by czcić przede wszystkim Jezusa, zamiast przesadnie Maryję, ponieważ dla protestantów kult Maryi jest bałwochwalstwem. Powinniśmy o tym pamiętać, by ich nie urazić. "
Bardzo mi się to podobało. Tak jak i miny niektórych wiernych .
Wszelkie próby łagodzenia różnic między poszczególnymi kościołami bardzo mi się podobają, np. takie jakie podjął ten mój ksiądz.
Cytat: | Nie jesteśmy już w podstawówce: |
I co z tego wynika? To jakaś aluzja do mojego sposobu myślenia?
Cytat: | Myślenie takie reprezentuje u nas Hexe, skłaniając do chwalebnego wysiłku apologetyki |
A czy to źle?
****************************************
2. Cytat: | 2) Sposób interpretacji Pisma Świętego przez katolików jest prosty. Czytają, modlą się i interpretują. Kościół oficjalnie odczytał jednoznacznie znaczenie jedynie części Pisma, wystarczającej do położenia fundamentów i życia we wspólnocie. To że poszczególne osoby różnie interpretują ten sam fragment świadczy tylko o bogactwie Biblii oraz różnorodności osób. Bóg potrafi przemawiać do każdego osobiście.
Właściwe odczytanie Biblii poznajemy po owocach (i po zgodzie z nauką Kościoła, jeśli w odnośnie danego fragmentu została ona wyrażona). |
Właściwe odczytanie Biblii poznajemy m.in. po zgodzie z nauką Kościoła... ale akurat Katolickiego. Protestanci poznają właściwe interpretacje po zgodzie z ich nauczaniem, i każdy z odłamów Chrześcijaństwa dostosowuje Pismo do swojego nauczania. Jak widać Pismo jest baaardzo flexy skoro każde z wyznań daje radę naciągnąć je do swoich "prawd".
Patrząc na to z boku, trudno nabrać zaufania do akurat jednej konkretnej szkoły. Różnice się nie zacierają , tylko zaostrzają.
Naprawdę trudno mi uwierzyć, że którykolwiek z kościołów wyrosłych z tego pierwotnego Kościoła Chrystusowego może trafiać w dziesiątkę , podczas gdy pozostałe chrześcijańskie odłamy miałyby błądzić i trwać w błędach. Wg Katolików prawdę o Bogu głosi akurat Katolicyzm, wg Protestantów - akurat Protestantyzm, wg Świadków Jehowy - ich wiara.
Uważam za niezwykle trudne i odpowiedzialne rozważanie, które teksty mają być traktowane dosłownie, a które jako przenośnie.
Głowa Kościoła rozstrzyga to, czy dany fragment Pisma należy traktować dosłownie, czy przenośnie (a jeżeli przenośnie - to jak interpretować) i wyraża to w encyklikach/dogmatach.... a więc jeśli papież uzna że coś należy potraktować dosłownie/przenośnie to może uczynić daną wersję jedyną słuszną ogłaszając ją dogmatem (lub po prostu wygłaszając bo przecież na mocy innego dogmatu akurat on jest nieomylny ) ...a przecież gdyby na jego miejscu zasiadł inny kandydat, mógłby narzucić milionom wiernych odmienną interpretację. I historia kościoła potoczyłaby się zupełnie inaczej....
Nie mam pretensji ani żadnych zarzutów do żadnego z kościołów chrześcijańskich jeśli chodzi o poszczególne interpretacje. Ubolewam nad tym, że mało co jest jasne i rzadko kiedy możemy mieć pewność co do tego, że interpretujemy poprawnie...
3. Cytat: | 3) Błędne interpretacje Kościoła - krucjaty. Gdyby nie było krucjat (w tym rekonkwisty), znaczna część Europy pozostawałaby pod panowaniem muzułmanów, którzy nie zawsze mają tolerancyjne podejście wobec innych religii.
Szerszy problem jest pytaniem czy wezwanie do krucjat było interpretacją Kościoła. Nie znam dokumentów Kościoła, które zalecałyby wojnę jako nieomylny środek do szerzenia prawdy. Krucjaty miały też zróżnicowany charakter, np. wezwanie do wypraw krzyżowych było konkretną decyzją religijno - polityczną papieża, ale jeśli chcemy je oceniać, potrzebujemy wziąć pod uwagę cały kontekst polityczny, religijny i kulturowy XI wieku. W tym kalkulację ile osób zginęłoby w przypadku braku krucjat. Inne krucjaty były inicjowane przez władców, aby zlikwidować jakieś zagrożenie. Gdyby szybko rozprzestrzeniające się idee katarów opanowały Europę i utrwaliły się w niej, to nie mielibyśmy problemu czystości przedmałżeńskiej, bo współżycie seksualne zostałoby uznane za złe, jako pochodzące od szatana. |
Zastanawia mnie to, czy rzeczywiście przykazania są uniwersalne czy może zależne od sytuacji? Czy jakieś wyższe przykazanie może zwolnić z innego przykazania? Raz...w starym testamencie -Ofiara Abrahama:
"A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwal na ołtarzu. Potem Abraham sięgnął rękę po nóż, aby zabić swego syna. Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: "Abrahamie, Abrahamie!" A on rzekł: "Oto jestem" Anioł powiedział mu: "Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet jego jedynego syna." (Rdz 22:9-12)
Posłuszeństwo Bogu, miłość i bogobojność są jak widać ponad wszystkimi innymi przykazaniami (co zresztą Jezus potwierdził, mówiąc że najważniejsze jest przykazanie miłości).
A czy Krucjaty -czyli walka w obronie wiary- zwalniała z zakazu zabijania?
Dla mnie to trochę naciągane... zwłaszcza że sam Jan Paweł II przeprosił za krucjaty. A nie przeprosiłby przecież za coś, czego nie uważałby za błąd!
Nie mam pojęcia jak Kościół powinien postąpić. -Co prawda cel nie uświęca środków, ale gdyby kościół nie walczył, rzeczywiście nie przetrwałby.
Nie wiem, co myśleć o krucjatach - powiedzmy że był to konflikt tragiczny , możemy to zostawić.
5. Cytat: | 5) Odnośnie dyspensy nie orientuję się konkretnie: wiem tylko że biskup może nam udzielać czasowego wyłączenia z obowiązywania jakiegoś "przepisu" ze słusznych powodów. Nie jestem pewien czy odnosić się to może do mieszkania razem; na pewno odnosi się np do postów i przyjętych zobowiązań. |
A dlaczego biskup MOŻE ? Na jakiej zasadzie on akurat ma takie uprawnienia?
Interesuje mnie problem odpowiedzialności w instytucji Kościoła jednych za drugich. Przyszło mi to do głowy w związku z dogmatem o papieskiej nieomylności oraz z prawem biskupów do dawania "dyspens".
Istnieje jakieś przekonanie, że oni są za nas (wszystkich wierzących) odpowiedzialni?
To znaczy że za popełnianie przez nas (wierzących) błędów wynikających ze złych interpretacji ludzi wyżej postawionych w hierarchii kościoła (bo nie śmiemy się sprzeciwić...) i tak oni biorą odpowiedzialność przed Bogiem? Z czegoś to przekonanie o ich "racji" musi wynikać, ciekawi mnie z czego.
*******************************************
maciupa - masz rację
"ale to umiłowanie czystości jest łaską o którą trzeba się modlić.. "
-dokładnie tak.
Każdy człowiek sam powinien znać swoje indywidualne granice, wiedzieć na jakie widoki i na jakie wrażenia nie powinien się narażać. Umiłowanie czystości nie powinno wynikać z konieczności .
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Pon 0:58, 16 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
PiotrekM
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 20:20, 17 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
No to ja też odpowiem, choć nie w tak rozbudowany sposób jak Hexe
1.
Hexe napisał: | Co z tego że dogmaty są wyrazem przekonań kształtujących się w czasie? One nie pochodzą od Boga, tylko od człowieka, a raczej od wieeelu ludzi , którzy opowiadali sobie "podania ludowe" z pokolenia na pokolenie i wszystkim na około. |
Są takie rzeczy, które mogą pochodzić od Boga za pośrednictwem ludzi; prawdę rzekłszy niemal wszystkie sprawy związane z chrześcijaństwem taki są. Pismo Święte spisali ludzie, zawierając w nim własny charakter, temperament i stan duchowy; a jednak pochodzi ono od Boga. Kiedy decydujemy się przyjąć Jezusa jako naszego Pana, czynimy to na podstawie przekonań przedstawionym nam przez człowieka (bezpośrednio lub pośrednio przez Pismo). Dlatego nie można powiedzieć, że skoro przekonania o pewnych dogmatach wyznawane były przez ludzi, to znaczy że pochodzą one od ludzi. Od Boga pochodzi to, co przynosi dobre owoce, np miłość, radość, pokój, cierpliwość, opanowanie... Wydaje mi się, że dogmaty Maryjne służyły wzrostowi ludzkiej pobożności przynosząc dobre owoce, przynajmniej katolikom.
Masz rację natomiast Hexe, tak myślę, że dogmaty Maryjne kształtowały się w opozycji do doktryn protestanckich, oddalając jedność chrześcijan tak jak ją obecnie rozumiemy. W tym sensie nie przynosiły dobrych owoców. Na obronę takiej "polityki" Kościoła można jednak powiedzieć coś istotnego: przed 1965 rokiem rozumienie jedności chrześcijan było inne: jedność chrześcijan (rozumiana przez katolików) równała się obecności wszystkich we wspólnocie Kościoła rzymskiego. Analogicznie jednak jedność rozumiana była w kościołach protestanckich, które często dochodziły do wniosku, że katolik nie może być zbawiony. Nauczanie sprzeniewierzające się jedności chrześcijan występowało więc w różnych w kościołach i nie można za nie obarczać odpowiedzialnością tylko katolików. Choć rzeczywiście kult Maryjny jest obecnie trudnością w dialogu ekumenicznym - jest to trudność ze strony katolickiej; jakkolwiek znam protestantów, którzy się fascynują rolą Maryi w planie zbawienia.
Z drugiej strony, patrząc przez pryzmat Starego Testamentu i tradycji żydowskiej, sprawa Maryi nie będzie jawić się jako drastyczny podział. Izraelici przywiązywali wielką wagę do honorowania swoich przodków, w dodatku biblijnym jest stwierdzenie, że Maryję błogosławić będą wszystkie pokolenia. W środowiskach chrześcijan (nie tylko katolików) nastawionych na odkrywanie korzeni żydowskich, Maryja jest bardzo doceniana. Nie zmienia to faktu że modlitwy do świętych uznawane są tylko przez część Kościołów.
Hexe napisał: | niebo jest stanem duszy a nie tym czymś niebieskim nad naszymi głowami | ostatnio słyszałem dokładnie odwrotne nauczanie, i to nie od katolików wpatrzonych w niebieskie obrazki. Znowu kłania się sprawa korzeni żydowskich: Izraelici byli niesamowicie konkretnymi ludźmi i nie mieli rozdziału na stan duszy i stan ciała. Niebo było dla nich stanem duszy i ciała. Sfera materialna była bardzo dowartościowania, często jako wyraz rzeczywistości duchowej, ale wyraz nieodłączny. Rozdzielenie stanu duszy od stanu ciała jest dziełem filozofii nowożytnej, m.in. Kartezjusza; jednak to właśnie te "dawne wyobrażenia" wydają się być bardziej biblijnym obrazem rzeczywistości. Niebo musi mieć więc coś materialnego co je reprezentuje. Anglicy w tym sensie narzekają, że mają w swoim słowniku dwa wyrazy "heaven" i "sky" co sugeruje właśnie rozdzielenie rzeczywistości duchowej od materialnej. Dlatego te "dawne wyobrażenia" wydają się być bardzo potrzebne, aby przeciwdziałać przekonaniu o rodzielności materii i ducha, które nie jest ideą chrześcijańską.
Cytat: | Nie jesteśmy już w podstawówce:
I co z tego wynika? Wesoly To jakaś aluzja do mojego sposobu myślenia? |
Tak. Odniosłem wrażenie, że przypisujesz sposób powstawania dogmatów arbitralnym decyzjom papieża, jego ignorancji czy też szantażowi emocjonalnemu. Odwołałem się do podstawówki, bo pamiętam że wyniosłem stamtąd mniej więcej takie przekonania, a obecnie sprawa wydaje mi się bardziej złożona i niegodna uproszczenia sposobu powstawania dogmatów do "błahych okoliczności".
Cytat: | Myślenie takie reprezentuje u nas Hexe, skłaniając do chwalebnego wysiłku apologetyki Wesoly
A czy to źle? |
To źle i dobrze. Źle dlatego, że uważam liberalizm (indywidualizm) teologiczny za sposób myślenia niebezpieczny dla wartości wspólnot, w tym Kościołów jako wspólnot. Ten sposób myślenia dowartościowuje indywidualny osąd. Nie jest moim zdaniem do pogodzenia z postulatem jedności chrześcijan, gdyż może być krytyczny np wobec doświadczenia pentakostalnego zapowiadającego się na fundament myślenia o jedności chrześcijan. Niedaleko mu też do podważania nauczania autorytetów.
Dobrze dlatego, że skłania forumowiczów (w tym mnie) do konkretyzacji swoich poglądów i do refleksji nad stanowiskiem Kościoła, a także zależnością między jednym a drugim. Skłania też do obrony Kościoła i niekiedy wiary, co jest właśnie "chwalebną apologetyką"
Z braku czasu przeskakuję 4 wątki:)
5.
Szerokie uprawnienia biskupów, w tym do dyspensy wynikają z sukcesji apostolskiej. Każdy biskup jest następcą apostołów, sam właściwie jest apostołem. Papież jest pierwszym spośród z nich - Piotrem. Apostołowie są pełni Ducha Jezusa, stąd przekonanie, że działają w Jego imieniu. Stąd też zaufanie do nich i ich autorytet, ale i odpowiedzialność za prowadzenie owczarni.
pozdr.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 11:10, 20 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Są takie rzeczy, które mogą pochodzić od Boga za pośrednictwem ludzi; prawdę rzekłszy niemal wszystkie sprawy związane z chrześcijaństwem taki są. Pismo Święte spisali ludzie, zawierając w nim własny charakter, temperament i stan duchowy; a jednak pochodzi ono od Boga. Kiedy decydujemy się przyjąć Jezusa jako naszego Pana, czynimy to na podstawie przekonań przedstawionym nam przez człowieka (bezpośrednio lub pośrednio przez Pismo). Dlatego nie można powiedzieć, że skoro przekonania o pewnych dogmatach wyznawane były przez ludzi, to znaczy że pochodzą one od ludzi. Od Boga pochodzi to, co przynosi dobre owoce, np miłość, radość, pokój, cierpliwość, opanowanie... |
Owoce to za mało, wg mnie, by uznać coś za pochodzące od Boga. Ludzie też tworzą dobre rzeczy (dzięki pomocy/mocy Boga ale wtedy to jest wytwór człowieka, mimo że siły i możliwości dał mu Bóg, jednak jest to dzieło LUDZKIE nie boże).
Dla mnie decydujące o tym, czy dogmat pochodzi od Boga jest to, czy w Piśmie Św. istnieje jakieś nawiązanie do tego dogmatu, czy ani słowa. Wiadomo jak jest z większością ....
(A w sprawie papieża kółko mi się logicznie zamyka; "papież ogłosił się nieomylnym na mocy dogmatu o nieomylności, który sam ogłosił".)
Cytat: |
Wydaje mi się, że dogmaty Maryjne służyły wzrostowi ludzkiej pobożności przynosząc dobre owoce, przynajmniej katolikom. |
Oczywiście że przynosiły i przynoszą .
Dogmaty maryjne przede wszystkim bardzo pomagają w życiu codziennym ludziom wierzącym, ponieważ postać Maryi służy za autorytet. Tak jak Święta Rodzina jest ideałem rodziny, na którym powinni wzorować się katolicy, tak sama Maryja dzięki poszczególnym (aż 4) dogmatom jest autorytetem w pewnych kwestiach (tak myślę); np. dogmat o Maryi zawsze Dziewicy czyni postać Maryi wzorem do naśladowania dla wierzących w kwestii czystości, dogmat o Bożym Macierzyństwie Maryi stawia ją za wzór dla matek.... no a pozostałe jak dogmat o Niepokalanym Poczęciu i Wniebowzięciu na pewno przyczyniają się do budowania pokory (Maryja jako 'błogosławiona między niewiastami' , wywyższona). Wszystkie te dogmaty maryjne zapewne bardzo się przydają i dają dobre owoce.
Ale:
-nie są niezbędne do kształtowania wzorowych postaw (chociaż na pewno wpatrzenie w kogoś postawionego nam za autorytet pomaga w podążaniu odpowiednią drogą) ale jak sam napisałeś "...znam protestantów, którzy się fascynują rolą Maryi w planie zbawienia. ". Czemu nam miałoby to dobrowolne "fascynowanie się" nie wystarczyć? Czemu mamy się fascynować przymusowo? Też się interesuję i doceniam rolę Maryi bez wmawiania sobie dogmatów...
Niedawno napisałam odnośnie dogmatów; że z myśleniem jest gorzej niż z czynieniem. To znaczy wydawało mi się że łatwiej jest uniknąć grzeszenia "uczynkiem" niż grzeszenia "myślą" ponieważ w tym pierwszym liczy się ostatecznie to jak postąpię, a w tym drugim- jestem skreślona za takie a nie inne przekonania .
Teraz chciałabym zweryfikować ten mój sposób myślenia, ponieważ pewien fragment mnie zainteresował:
Wszystko bowiem, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem.
A zatem jeśli zakazów/nakazów kościoła się nie rozumie, ale mimo to posłusznie ich przestrzega [bez przekonania- wyłącznie z posłuszeństwa] to to też jest grzech? To chyba nie może być właściwa interpretacja...bo np.Abraham zapewne zamachiwał się na syna bez przekonania, a jednak zrobił to z posłuszeństwa i bogobojności - więc to miałby być grzech? Inaczej sprzeciwiłby się Bogu... Tak też i ludzie nie rozumiejąc [ =nie mając przekonania] wypełniają to co Bóg każe. ).inna z wersji do jakich doszłam to to że po prostu nie należy nic robić wbrew sumieniu, by nie 'gorszyć' samego siebie (tak jak można zgorszyć bliźniego, tak i siebie-pasowało mi do kontekstu ). Ale ta moja interpretacja jest zapewne niewłaściwa. Jakby ktoś miał ochotę, to proszę by napisał mi poprawną.
*
Cytat: |
Masz rację natomiast Hexe, tak myślę, że dogmaty Maryjne kształtowały się w opozycji do doktryn protestanckich, oddalając jedność chrześcijan tak jak ją obecnie rozumiemy. W tym sensie nie przynosiły dobrych owoców. Na obronę takiej "polityki" Kościoła można jednak powiedzieć coś istotnego: przed 1965 rokiem rozumienie jedności chrześcijan było inne: jedność chrześcijan (rozumiana przez katolików) równała się obecności wszystkich we wspólnocie Kościoła rzymskiego. Analogicznie jednak jedność rozumiana była w kościołach protestanckich, które często dochodziły do wniosku, że katolik nie może być zbawiony. Nauczanie sprzeniewierzające się jedności chrześcijan występowało więc w różnych w kościołach i nie można za nie obarczać odpowiedzialnością tylko katolików. Choć rzeczywiście kult Maryjny jest obecnie trudnością w dialogu ekumenicznym - jest to trudność ze strony katolickiej; jakkolwiek znam protestantów, którzy się fascynują rolą Maryi w planie zbawienia. |
No właśnie - to wywyższenie się KK ponad inne kościoły to taki piękny popis pokory z jego strony..... (tzn. utożsamienie Kościoła Chrystusowego z KK)
Chociaż winą za to obarczam NIE TYLKO katolików. W ogóle trudno którykolwiek Kościół uznać za odpowiedzialny za rozłam. Każdy idzie w swoją stronę - i co bardzo istotne- każdy w przekonaniu że w dobrą! Nie wierzę by cokolwiek uczyniono "złośliwie" żeby protestanci chcieli dopalić katolikom albo odwrotnie . Wierzę, że każdy kościół ma dobre zamiary chce prowadzić wiernych najlepszą drogą.
Smutną tego konsekwencją jest to, że Chrześcijaństwo traci na autentyczności -jest niespójne. Rozumiem że podziały są nieuniknione, ale zamykanie ludzi "odgórnie" na inne wyznania jest wg mnie ZŁE. Straszenie wykluczeniem z KK, straszenie tym, że nie dostąpi się zbawienia.
Treści dogmatów są albo dobre (bo przynoszą dobre owoce) albo przynajmniej nieszkodliwe, ale ponieważ nie mają odniesienia do Pisma uważam je za dzieła człowieka. Znaczenie jakie nadał im papież wyklucza ze Wspólnoty Kościoła takich ludzi jak ja, a więc mimo że wierzę w Boga nie mogę korzystać z sakramentów, które przeznaczone są wyłącznie dla tych którzy którzy przyjęli sposób myślenia papieża. Spowiedź w moim przypadku byłaby nieważna, mimo że dogmaty nijak się mają do moich mojego życia codziennego i do relacji z Bogiem.
Z Pierwszego Listu do Koryntian :
"A przeto upominam was, bracia, w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyście byli zgodni i by nie było wśród was rozłamów: byście byli jednego ducha i jednej myśli."
Spodziewam się na to odpowiedzi w stylu "Wyrwane z kontekstu" . Ale jeśli nawet , to pozostaje fakt że Jezus utworzył JEDEN Kościół. Zmuszanie się do jednej konkretnej formacji, która zamyka drzwi do innych kościołów na pewno nie może służyć niczemu dobremu.
*
Cytat: |
Cytat: | niebo jest stanem duszy a nie tym czymś niebieskim nad naszymi głowami |
(...)Dlatego te "dawne wyobrażenia" wydają się być bardzo potrzebne, aby przeciwdziałać przekonaniu o rodzielności materii i ducha, które nie jest ideą chrześcijańską.
|
To ciekawe. Nie podejrzewałam że ta idea jest sprzeczna z chrześcijaństwem....
"Dusza ludzka jest nie tylko elementem życia w ciele, ale również jego formą. Takie określenie duszy podał Sobór w Vienne w 1312 roku: "Jedność ciała i duszy jest tak głęboka, że można uważać duszę za "formę" ciała (DS 902)" (KKK 365).
Łał .
Cytat: |
Cytat: |
Cytat: |
Nie jesteśmy już w podstawówce: |
I co z tego wynika? To jakaś aluzja do mojego sposobu myślenia? |
Tak. Odniosłem wrażenie, że przypisujesz sposób powstawania dogmatów arbitralnym decyzjom papieża, jego ignorancji czy też szantażowi emocjonalnemu. Odwołałem się do podstawówki, bo pamiętam że wyniosłem stamtąd mniej więcej takie przekonania, a obecnie sprawa wydaje mi się bardziej złożona i niegodna uproszczenia sposobu powstawania dogmatów do "błahych okoliczności". |
W porządku. Rozumiem, taka jest postawa osoby wierzącej. Słuszna. Dla mnie dogmaty to wciąż decyzje tylko człowieka ale dziękuję za wyjaśnienie innego punktu widzenia.
*
Cytat: |
Dobrze dlatego, że skłania forumowiczów (w tym mnie) do konkretyzacji swoich poglądów i do refleksji nad stanowiskiem Kościoła, a także zależnością między jednym a drugim. Skłania też do obrony Kościoła i niekiedy wiary, co jest właśnie "chwalebną apologetyką" |
Dodam, że nie chcę nikogo odwodzić od religijnych przekonań, ani nawet próbować. Mam nadzieję, że moje argumenty "anty" nie zachwieją niczyjej wiary.
*
5.
Cytat: | Szerokie uprawnienia biskupów, w tym do dyspensy wynikają z sukcesji apostolskiej. Każdy biskup jest następcą apostołów, sam właściwie jest apostołem. Papież jest pierwszym spośród z nich - Piotrem. Apostołowie są pełni Ducha Jezusa, stąd przekonanie, że działają w Jego imieniu. Stąd też zaufanie do nich i ich autorytet, ale i odpowiedzialność za prowadzenie owczarni. |
Założenia są dobre. Zaufanie w to, że biskup jako będący w pewnym sensie "bliżej" Boga, wie co dla nas dobre. Rozumowo, korzystając z rozsądku wie co dobre, i wg uznania np.udziela dyspensy...
Jak wyjaśnić niejednomyślność tych najwyższych reprezentantów kościołów? Są blisko Boga ["pełni Ducha Jezusa"], a wciąż tworzą nowe podziały/trwają w podziałach... Właśnie za to nie mam do nich zaufania i wydaje mi się że kierują się wyłącznie rozumem a nie Duchem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Pią 11:11, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
PiotrekM
Dołączył: 19 Kwi 2008
Posty: 56
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Skąd: Kraków
|
Wysłany: Wto 22:25, 24 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
A byłaś już Hexe w Kościele starokatolickim? Tam by Cię przyjęli z radością, skoro wyznajesz ich poglądy odnośnie supremacji papieża i dogmatów maryjnych. Nie jesteś pierwsza i ostatnia z myśleniem liberalno - chrześcijańskim. Myślę, że nie powinnaś używać nazwy "my" mając na myśli katolików, lecz "my" oznaczałoby u Ciebie: ja i wspólnota starokatolicka.
Zerknij tutaj: [link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexe
Dołączył: 20 Gru 2009
Posty: 50
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Pią 14:12, 27 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Nie, nie byłam w kościele Starokatolickim. Nie chcę podporządkować się jednemu (nowemu) wyznaniu porzucając inne. Chętnie bym korzystała dalej z sakramentów KK (spowiedź, Komunia) ale jak widać nie da się w pakiecie "wszystko albo nic".
Nie oczekuję od żadnego wyznania tego, by pokrywało się w 100% z moimi przekonaniami, tylko tego, by nie zmuszało mnie [pod groźbą kary wykluczenia] do akceptowania nieistotnych "prawd", czyli tych które nie dotyczą podstaw wiary. Każde zmusza, nie tylko katolicyzm....do kościoła katolickiego raczej nikt mi nie zabroni chodzić, nie mam zamiaru zmieniać wiary bo moja wiara dotyczy ciągle tego samego.
Ale dziękuję za ciekawą podpowiedź.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Hexe dnia Pią 14:15, 27 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
|