Wspólnota ALFA w Krakowie

terenia

mam problem bo widze ze zle rozumiem wolna wole po przyjeciu Jezusa.
tak, oddałam zycie Jezusowi<tylko raz>, ale jak popełniam grzech to znowu staje sie cielesna i ja jestem na tronie,
generalnie nie moge wyposrodkowac tzn albo zapominam o zyciu terazniejszym i wszystkie moje działania skierowane są na Boga, przy czym moja ufnosc czeto zamienia sie w obojetnosc w obec mojego losu,
ufnosc przeradza sie w biernosc
albo
zaczynam carpe diem, cieszyc sie zyciem, zaspokajac moje ja, planowac, organizowac, czesto nie myslac o Bozym planie.

generalnie Bog nam daje tez teraz duzo radosci i powinnysmy korzystac, chociazby po to zeby dawac swiadectwo,

czuje ze bardzo zle to rozumiem, sama nie wiem jak pogodzic, i na ile mam cos do powodzenia jezeli chodzi o moje zycie a ile nie.

czy to oznacza ze jak zaufalam to juz nie musze wybierac?bo powiedziałam, ze to co On chce, nie ja,

trzeba sie zaprzec samego siebie...
ale Mojzesz dyskutował i targował sie o Sodome i Gomore, a Pan zmieniał swoja wole,
nie powiedzial, a jak chcesz, tylko a jak bedzie tam.. tylu to co?