janheski |
Wysłany: Pią 7:49, 04 Sty 2008 Temat postu: uzdrowienia, Eucharystia i modlitwa językami |
|
Z listy dyskusyjnej odnowy, czyli Nazaretu :) Bardzo mi się ten tekst spodobał :)
Siostra Briege McKenna, klaryska pochodząca z Irlandii, powołana
została przez Boga do posługi darem modlitwy wstawienniczej i
uzdrawiania. Była mówcą Czuwania grup Odnowy w Duchu Świętym na Jasnej
Górze w roku 1995 oraz 2002. W roku 1995 prowadziła także rekolekcje
dla kapłanów oraz spotkania z klerykami, siostrami zakonnymi i grupami
Odnowy w Duchu Świętym w kościele Księży Marianów w Warszawie. Z
jednego z tych spotkań pochodzi poniższe świadectwo.
UZDROWIENIE
Do zakonu wstąpiłam przed ukończeniem 15. roku życia, a śluby
złożyłam, gdy miałam 16 lat. W ciągu pierwszego roku po złożeniu
ślubów, zaczęłam odczuwać dotkliwy ból w dłoniach i stopach. Ponieważ
miałam dopiero 17 lat, lekarze powiedzieli moim przełożonym, że bóle
te są prawdopodobnie spowodowane wzrostem organizmu. Stawiano mi wiele
diagnoz, ale w końcu dowiedziałam się, że stanę się kaleką z powodu
reumatoidalnego zapalenia stawów i w wieku 23 lat będę musiała
poruszać się na wózku inwalidzkim.
Nigdy nie prosiłam Boga o to, abym została uzdrowiona, ponieważ nie
wierzyłam, że to może się wydarzyć. Traktowałam moje cierpienie jako
krzyż. Wkrótce potem zostałam oddelegowana do naszego domu w USA, z
nadzieją, że ciepłe słońce Florydy mi pomoże, jednak tam stan mojego
zdrowia jeszcze się pogorszył.
Pojechałam kiedyś na rekolekcje. Były wspaniałe, ponieważ prowadzący
je ksiądz był bardzo otwarty na działanie Ducha Świętego. Myślę, że
głód, który panował wtedy w moim sercu, nie był głodem uzyskania
uzdrowienia fizycznego. Wiedziałam i wiem to teraz, że moc Ducha
Świętego jest przeznaczona dla każdego. Wtedy nie wiedziałam jeszcze,
że kiedy otworzy się swoje życie na działanie Ducha Świętego, to
wszystko ulega zmianie. Przede wszystkim wiara staje się żywa.
W czasie tych rekolekcji ksiądz mówił o mocy Ducha Świętego. Jako
siostra zakonna miałam wielkie pragnienie poznania Jezusa oraz
otrzymania mocnej wiary. Wiedziałam, że jeżeli oddam Jezusowi całe
moje życie, to wtedy będę umiała mówić o Nim i zachowywać się tak, jak
ktoś zakochany w Nim. Podczas tych rekolekcji ksiądz zachęcił nas,
abyśmy poprosili Pana Jezusa o cokolwiek chcemy. Zamknęłam oczy, a
zaraz potem usłyszałam głos, który mówił: Briege, szukaj Mnie!
Zrozumiałam, że to oznacza: Nie oczekuj na to, że to ludzie zmienią
twoje życie, bo ludzie są tylko kanałami, którymi przepływa miłość
Boża. To, co może nas zmienić, to miłość i łaska od Boga. Więc kiedy
tak stałam z zamkniętymi oczami, powiedziałam: Panie Jezu, proszę,
pomóż mi. W tym momencie poczułam rękę, którą ktoś mi położył na
głowie. Ponieważ miałam zamknięte oczy, pomyślałam, że to ksiądz
podszedł do mnie (jak się później okazało - nadal stał w oddaleniu).
Nieoczekiwanie odczułam, że moc przepłynęła przez całe moje ciało i
zdałam sobie sprawę, że moje stopy i dłonie, zdeformowane z powodu
choroby, wyprostowały się. Zostałam uzdrowiona! Jezus mnie uleczył.
Podskoczyłam i zaczęłam krzyczeć: Jezu, ja wierzę, że Ty tutaj jesteś!
Wierzę w Ciebie! Siedzący obok mnie pan, popatrzył na mnie i zapytał:
Czy siostra dobrze się czuje? A ja na to: Ja się czuję wspaniale!
Wyobraźcie sobie banana, który jest czarny na zewnątrz, ale gdy się go
obierze ze skórki, to można zobaczyć w środku biały owoc. Ja poczułam
się wtedy tak, jakby ktoś mnie obrał ze skórki! Poczułam, że moje
ciało jest nowe. Otworzyły się moje duchowe oczy. Zdałam sobie sprawę
z tego, co było ze mną "nie tak" przed uzdrowieniem. Wiele wiedziałam
o Jezusie, podobnie jak Apostołowie przed zesłaniem Ducha Świętego,
którzy przebywali z Panem, widzieli cuda, słuchali nauk, tym niemniej
byli pełni strachu i obaw. Kiedy przyszedł dzień Pięćdziesiątnicy,
zostali przemienieni (tak bardzo, że ludzie sądzili, że są pijani).
Jezus wiedział, że sami z siebie nie byliby w stanie zanieść Dobrej
Nowiny światu. Wiedział również, że ani ja, ani wy nic nie możecie
zrobić sami z siebie. Różnica pomiędzy tym, co było przed i po
zesłaniu Ducha Świętego polega na tym, że później Apostołowie byli już
przekonani, że Jezus jest Bogiem.
W Ameryce pewien ksiądz pięknie wytłumaczył, co to jest chrzest w
Duchu Świętym. Użył przykładu: jeżeli się weźmie czekoladę w proszku,
wsypie ją do filiżanki a potem doleje mleka, należy wszystko razem
zamieszać. Wszyscy posiadamy Ducha Świętego, ale potrzebujemy takiego
"zamieszania", aby Jego moc mogła przepłynąć przez każdą część naszego
"ja".
ImagePOSŁUGA
Wkrótce po tym, co mi się przydarzyło, sama zaczęłam służyć modlitwą o
uzdrowienie. Pamiętam, że byłam mocno tym przejęta, ponieważ często
ludzie patrzyli się na mnie, chcieli mnie dotknąć, a kiedy otrzymywali
uzdrowienie - zaczynałam się obawiać, że stanę się dla nich bożkiem. W
ciągu pierwszego roku posługiwania modlitwą zobaczyłam wiele cudów.
Błagałam Pana Jezusa: Jezu daj mi łaskę, abym wiedziała, jak ludzi
przyciągnąć do Ciebie, a nie do siebie. Pomóż mi tak jak Maryi, abym
mogła wszystkich ludzi kierować do Ciebie. I Pan dał mi wspaniałe
doświadczenie, poprzez które nauczył mnie, jak przyciągać ludzi do
Niego i jak pozwolić im doświadczać uzdrowienia.
Kiedyś zostałam zaproszona do Meksyku. Pewien ksiądz zapytał mnie:
Siostro Briege, czy mogłaby siostra po mszy pomodlić się razem z
ludźmi, którzy mieszkają na wysypiskach? Pojechaliśmy tam, obok
ogromnego wysypiska śmieci zebrały się tysiące biednych ludzi. Wszyscy
oczekiwali już nas i przygotowywali się do mszy, ustawili też mały
stolik, który miał być ołtarzem. Tuż przed rozpoczęciem Eucharystii
stara Indianka przebiła się przez tłum, niosąc jakieś zawiniątko.
Kiedy zobaczyłam ją podchodzącą, pomyślałam, że niesie do ołtarza
jakąś ofiarę. Gdy rozwinęła to zawiniątko - okazało się, że był to
malutki chłopczyk, którego całe ciało było poparzone i brudne. Wskutek
niesienia jego skóra miejscami była zdarta do żywego ciała. Chłopiec
strasznie płakał z bólu. Kobieta nie wiedziała kim ja jestem, więc
spojrzała na księdza i prosząco powiedziała do niego: Ojcze, znalazłam
to dziecko na palącej się kupie śmieci. Nie wiem czyje ono jest, ale
proszę, czy mógłby ojciec coś dla niego zrobić? Pomyślałam, że nie
mamy żadnego lekarstwa, które moglibyśmy położyć na jego oparzenia.
Odmówiliśmy nad nim krótką modlitwę, a następnie ojciec powiedział do
tej kobiety, aby położyła dziecko pod stołem, i rozpoczął mszę.
Ta Eucharystia zmieniła całe moje życie. Kiedy ojciec powiedział do
zebranych: Chcę, byście teraz wielbili Boga i dziękowali Mu za dobroć,
jaką wam okazuje (a byli to ludzie, którzy materialnie nie posiadali
nic, mieszkali na wysypiskach i oczywiste było, że wielu z nich było
bardzo głodnych) -podnieśli ręce, zaczęli wielbić Boga i dziękować Mu.
Usłyszałam w sercu, jak Jezus mówi: Ja nie wzywam ludzi do tego, aby
wielbili mnie wtedy, gdy wszystko idzie dobrze. Ja wzywam mój lud, by
wielbił i dziękował Mi we wszystkich okolicznościach. A kiedy mój lud
nie będzie Mnie wielbił, wtedy kamienie głosić będą moją chwałę. Te
słowa są też zapisane w Piśmie Świętym. Podczas konsekracji, w czasie
mszy świętej kapłan wzywa Ducha Świętego, aby zstąpił na chleb i wino
tak, aby zostały uświęcone i stały się prawdziwym Ciałem i Krwią
Chrystusa. I kiedy trzymając w ręku hostię mówi: To jest Ciało moje, a
nad kielichem: To jest moja Krew - to i wy, i ja wiemy, co się wtedy
dzieje. Chleb i wino ulegają przemianie, a Duch Święty, działając
poprzez osobę kapłana, sprawia największy, najwspanialszy cud. Gdy
Duch Święty zstąpił na Maryję - w tym momencie poczęła Jezusa w swoim
łonie. Z takim samym podziwem musimy spojrzeć na moment konsekracji,
równie wielki cud jest wtedy dokonywany.
Kiedy kapłan w czasie tamtej mszy św. wypowiadał słowa konsekracji,
zamknęłam oczy i spuściłam głowę. Gdy ojciec podniósł do góry hostię -
otworzyłam oczy, aby na nią spojrzeć. Zobaczyłam wtedy, że wszyscy
obecni leżą w pokłonie, dotykając czołami ziemi. W jednym momencie
wszystkie twarze uniosły się, ludzie podnieśli ręce, ich wzrok
utkwiony był w hostii. Wszyscy wypowiedzieli słowa: Niech żyje Jezus,
nasz Król. Kiedy spojrzałam na ich twarze - zdałam sobie sprawę, że ci
biedni ludzie wiedzieli, że to jest Jezus. Nie mieli świątyni, nie
mieli pięknej muzyki, nie mieli nic, poza wysypiskiem śmieci - ale
mieli księdza namaszczonego mocą, która umożliwiała mu ukazanie, że
Jezus jest z nimi obecny.
Pod koniec mszy chciałam zobaczyć tego małego chłopca, ale pod
ołtarzem go nie było. Podeszłam więc do kobiety, która go przyniosła i
spytałam: Gdzie on jest? A ona z pięknym uśmiechem na twarzy
odpowiedziała: Siostro, on jest tam. Bawi się. Spojrzałam na chłopca i
zobaczyłam, że jest całkiem zdrowy. Zapytałam: Co mu się stało?
Możecie sobie wyobrazić jej zdziwienie. Popatrzyła na mnie i
powiedziała: Co siostra ma na myśli, pytając, co mu się stało?
Przecież Jezus przyszedł.
Kiedy chleb i wino przemieniły się w Ciało i Krew Chrystusa, to cud,
który dokonał się poprzez ręce księdza na ołtarzu, został jakby
"powielony" pod ołtarzem...
Tego dnia spędziłam osiem godzin na wysypisku śmieci i nie mogłam się
nadziwić temu, co zobaczyłam przedtem. Wróciłam do Stanów
Zjednoczonych, ale w nocy nie mogłam spać. Czułam jakiś niepokój
duchowy. Około trzeciej nad ranem wstałam, uklękłam z boku łóżka i
powiedziałam: Jezu, co Ty próbujesz mi powiedzieć? Przecież zostałam
wychowana w katolickim kraju - w Irlandii, na msze święte chodziłam od
dzieciństwa, a od 12 roku życia codziennie przyjmowałam Komunię, ale
nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. A Pan powiedział: Ty Mnie
prosisz, abym cię pouczył, jak przyprowadzać ludzi do mnie.
Zaprowadziłem cię do biednych i pozwoliłem ci zobaczyć, co się dzieje
wtedy, kiedy ludzie wierzą w moją obecność. Dzisiaj wielu jest ludzi,
którzy rozglądają się w poszukiwaniu znaków i cudów. Wiele osób będzie
za tobą chodzić w poszukiwaniu uzdrowienia, ale oni mnie nie
rozpoznają na ołtarzu. Ja chcę, abyś ty poszła w świat i mówiła
ludziom o mojej mocy, jaka jest w Eucharystii. Chcę, abyś mówiła im,
by przychodzili i spotykali się ze Mną w Eucharystii, a Ja ich uleczę.
Uwolnię ich od ich zniewoleń i obdaruję życiem, które przekracza
wszelkie możliwości wyobrażenia.
Przez ostatnie 23 lata wraz z ojcem Kevinem podróżowałam po całym
świecie. Podczas tych wizyt - czy to przez telewizję, czy bezpośrednio
do ludzi - mówiłam o mocy Eucharystii i widziałam cuda. W Kościele
katolickim mamy złożony wspaniały dar. Czy należy się więc temu
dziwić, że szatan najbardziej atakuje kapłaństwo i Eucharystię? I że
nasi biskupi są atakowani najbardziej przez tych, którzy atakują naszą
wiarę? A wszystko po to, aby odciągnąć nas od Jezusa. Czego powinniśmy
się spodziewać od Jezusa? Ojciec Kevin i ja chcemy modlić się o wasze
uzdrowienie podczas dzisiejszej Eucharystii. Pomimo tego, że jest tu
wiele osób, Jezus nie widzi tłumów. Każdego z was widzi pojedynczo. My
nie znamy waszych chorób, waszego bólu. Nikt z nas nie wie, co jest
waszym osobistym doświadczeniem, przez co przechodzicie właśnie teraz.
Ale Jezus będzie patrzył na was i jedyne, czego od was pragnie i żąda
- to tego, co miała kobieta, która dotknęła rąbka Jego szaty. Pragnie
od nas żywej wiary i nadziei.
S. Briege McKenna OSC
Siostro, jedno pytanie - jak Siostra się modli?
Oczywiście najważniejszym punktem mojej modlitwy jest Eucharystia, ale
staram się każdego dnia spędzać 2-3 godziny przed Najświętszym
Sakramentem. Rozpoczęłam tę praktykę wiele lat temu, gdy otrzymałam
charyzmat uzdrawiania. Pojechałam wtedy do klasztoru s. Angeliki w
Birmingham w Alabamie, ponieważ byłam przekonana, że muszę się dużo
nauczyć o uzdrowieniu. Zabrałam ze sobą 12 książek, przeświadczona, że
skoro mam tę posługę podjąć, to muszę wiedzieć wszystko, co na ten
temat mówią eksperci. Pierwszy dzień w klasztorze upłynął mi więc na
lekturze książki: Wszystkie powody, dla których ludzie nie zostają
uzdrowieni, ale następnego dnia rano już nic nie pamiętałam. Przez
następne trzy dni powtarzało się to w identyczny sposób. W końcu matka
Angelika zaprowadziła mnie przed Najświętszy Sakrament (sama powinnam
na to wpaść) i wskazując na Jezusa, powiedziała: "Gdyby Bóg chciał,
żebyś była Michaelem Scanlanem lub innym z twoich autorytetów, to by
cię nim stworzył. Ale On chciał, żebyś była Briege McKenną, więc tu
jest twój Nauczyciel". Tego dnia zostawiłam książki i postanowiłam, że
jeśli tylko będzie to możliwe, to 3 lub więcej godzin będę tu spędzała
na osobistej modlitwie. Ta decyzja zmieniła moje życie, a było to już
28 lat temu.
Ludzie czasem pytają: czy modlitwa przychodzi Siostrze łatwo?
Oczywiście że nie, bo po pierwsze, nie jest łatwo zostawić za sobą
rozproszenia. Nie jesteśmy stacjami radiowymi, żeby móc się wyłączyć z
tego, z czego przychodzimy. Ale kocham Pismo Święte, więc sięgam po
czytania na dany dzień. Czytam je podczas mszy, a potem jeszcze
wielokrotnie modlę się nimi. Odmawiam także różaniec i spędzam czas po
prostu siedząc przed Jezusem ukrytym w Najświętszym Sakramencie.
Bardzo wierzę w modlitwę językami. Ten dar jest jak drzewo: jeśli jego
korzenie są głębokie, to nawet wtedy, gdy przychodzi wichura - drzewu
to krzywdy nie zrobi. Jeśli jednak korzenie są płytko - owszem. Gdy
modlisz się językami, modlitwa ta wprawdzie nie przynosi ci
satysfakcji, nie tak jak w modlitwie, podczas której mówisz Jezusowi
jakieś miłe rzeczy. Ale gdy modlisz się w Duchu, czynisz to całkowicie
przez wiarę. I modlitwa ta jest jak korzenie, dzięki którym twoje
drzewo rośnie.
NASZ PAN JEST WIELKI
pozdrawiam
Marta |
|