Autor |
Wiadomość |
majk |
Wysłany: Nie 21:17, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
http://biblijna.strona.pl/teksty/grzech.htm
Może owa strona pomoże. Gdzieś tam pod koniec jest rozróżnienie między grzeszeniem (które jest udziałem i ludzi oddanych Jezusowi) a trwaniem w grzechu (które cechuje pogan). To ma sens |
|
|
janheski |
Wysłany: Nie 19:29, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
Ja też jestem początkujący. Nie przeczytałem jeszcze całego Pisma Świętego. Lipa. Ale czytam z fajnej rozpiski, którą mogę polecić, bo jest na dwa lata i wtedy wychodzi nie tak dużo na jeden dzień (mnie schodzi ok. 20 minut). Także jak sobie zaplanowałem, że rano czytam Pismo Święte, to nie miałem sytuacji, że chcę szybko doczytać, bo już mi czasu brakuje. (A zdarzało mi się tak z rozpiską roczną, bo było dużo jak dla mnie na raz).
Dodatkowo jest to z sensem poukładane w kolejności :)
http://www.mateusz.pl/duchowosc/wobi/plan/ |
|
|
Judyta |
Wysłany: Nie 9:23, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
Wiem, wiem Ale jestem jeszcze jeszcze początkująca i chyba mam za male pojęcie o Piśmie... Więc trzeba to w najbliższym czasie nadrobić |
|
|
janheski |
Wysłany: Nie 4:42, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
No to trzeba poznać Prawo :) Bóg się wypowiedział co do swojego Prawa, co jest grzechem, a co nie jest grzechem i to jest spisane wszystko w Piśmie Świętym. |
|
|
Judyta |
Wysłany: Nie 0:56, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
janheski napisał: |
Myślę, że można żyć bez grzechu. Gdyby się nie dało, to po co się starać. |
Nie chcialabym, żeby ktoś mnie źle zrozumial. Na pewno masz rację, Janku... Ale po swoim przykladzie widzę, że droga do bezgrzesznego życia jest dluga i kręta... I że od jakiegoś czasu analizuję pojedyncze slowa, które wypowiedzialam i zastanawiam się, czy nie powiedzialam czegoś zlego. Bo może czasem być tak, że wydaje mi się, że robię lub mówię dobrze, a w rzeczywistości jest inaczej.
Dla mnie czasem ustalenie tej granicy jest bardzo trudne. A nie wiem czy mówienie, że nie wiedzialam, że robię źle w jakikolwiek sposób mnie usprawiedliwia. Jak takie sytuacje traktowalby Bóg? W tej kwestii od razu przychodzi mi na myśl sytuacja, kiedy to Straż Miejska wypisywala mi mandat, a na moje usprawiedliwienia, że nie wiedzialam, że robię źle, pan funkcjonariusz stwierdzil: "Nieznajomość prawa szkodzi".
Na szczęście milosierdzie Boga jest po tysiąckroć większe niż krakowskich strażników miejskich i jedynie to mnie pociesza:) |
|
|
janheski |
Wysłany: Nie 0:34, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
A mnie się wydaje, że czasem nasze pojęcie grzechu jest jakoś takie rozmyte. Ja na przykład kiedyś miałem tak, że sobie myślałem: "Nie no nie pójdę do komunii, bo przecież spowiadałem się dwa tygodnie temu, a to dużo czasu i na pewno gdzieś zgrzeszyłem, tylko nie pamiętam kiedy."
A św. Jan mówi:
"Umiłowani, jeśli serce nas nie oskarża, to mamy ufność w Bogu" 1 J 3,21
Czyli jeśli serce mnie nie oskarża o coś konkretnego, to mam ufność w Bogu, jestem z Nim w jedności.
"A jeśli serce oskarża nas, to przecież Bóg jest większy niż nasze serca i zna wszystko." 1 J 3,20
A nawet gdy serce mnie oskarża, to przecież Bóg jest większy i mi przebaczy każdy grzech, bo Jezus za mnie umarł.
Przypis z Biblii Tysiąclecia:
"3,20 Mowa o gotowości ze strony Boga przebaczenia każdego grzechu, gdy tylko żałujemy."
Myślę, że można żyć bez grzechu. Gdyby się nie dało, to po co się starać. |
|
|
Judyta |
Wysłany: Nie 0:18, 17 Lut 2008 Temat postu: |
|
Myślę, że aż tak optymistycznej wersji przyjąć nie możemy... Choćbyśmy nie wiem jak się starali to często upadamy, być może nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Gdybyśmy chcieli żyć bez grzechu to na każdym kroku musielibyśmy maksymalnie pilnować swoich myśli, zachowań, uczuć i intencji. Bo czlowiek jest tylko czlowiekiem i nawet jeśli jest niemal święty to zawsze coś może mu się wypsnąć... A życie z nieustannym pilnowaniem siebie w końcu staloby się celem samym w sobie, a chyba nie o to chodzi. Chodzi o to, by żyć w zgodzie nie tylko z Bogiem, ale z calym światem. Bo to On dal nam go w dzierżawę, żeby sprawdzić, czy poradzimy sobie z pokusami na jakie nas wystawia życie i czy będziemy szanować dzielo Boże.
STARAĆ SIĘ żyć godnie - to jedyna droga do świętości, która niekoniecznie jest równoznaczna z brakiem grzechu. |
|
|
Jacek |
Wysłany: Sob 17:17, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
A uważacie, że możemy tu na ziemi żyć bez grzechu? |
|
|
majk |
Wysłany: Sob 16:25, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
Moim zdaniem najważniejsze jest poczucie własnej tożsamości i tego, co Jezus dla nas zrobił. A właściwie w odwrotnej kolejności Czyn i jego efekcie tożsamość.
Zanim zaprosiliśmy Go do swojego życia byliśmy rzeczywiście w klatce Gargamela. Ale Bóg mocą Ducha Świętego pokazał nam to i wtedy zawołaliśmy "Tak, jestem grzesznikiem i sam własnymi siłami nie dam rady stąd się wyrwać!". I przyjęliśmy Jezusa i Jego zbawienie. I wtedy...
Od tego momentu jesteśmy usprawiedliwieni : Rz 3,21-22 ; 2 Kor 5,21 ; Tyt 3,4-7 ; Ef 4,24 ; Rz 8,1 ; ...
Czy jesteśmy "zdrowi" i "sprawiedliwi"? Święci?
1. Z ludzkiego punktu widzenia jesteśmy takimi samymi grzesznikami, jak wszyscy inni. Nie jesteśmy w stanie żyć zupełnie bez grzechu, lecz możemy (i powinniśmy) dążyć do świętości. W Starym Testamencie Bóg często powtarza: Cytat: | Bądźcie świętymi, ponieważ Ja jestem święty! |
2. Z Bożego punktu widzenia jesteśmy jednak uświęceni, usprawiedliwieni, wolni od potępienia, zanurzeni w Chrystusie... W przeciwnym razie, On, jako Święty Bóg, nie mógłby być blisko nas a my blisko Niego - Bóg jest święty więc może mieć do czynienia jedynie ze świętymi ludźmi. Słyszałem fajną interpretację, że przez chrzest jesteśmy zanurzeni w Chrystusie (inaczej nazywając - przyobleczeni w Niego) - więc Bóg patrząc na nas widzi nas właśnie przez Jezusa - jako równie świętych jak On. A to wszystko JEDYNIE dzięki śmierci Jezusa. For free
No i mamy takie dwa-w-jednym, łosz-end-goł, dualizm korpuskularno-falowy, jak kto woli. Ale będąc świadomi tego, jak bardzo jesteśmy grzeszni widzimy tym bardziej łaskę Chrystusa i możemy Go tym bardziej uwielbiać za to, co zrobił dla nas I w sytuacji, gdy zgrzeszymy możemy z pokorą stanąć (upaść) przed Bogiem, pełni żalu przeprosić za to, co zrobiliśmy... i z radością i wdzięcznością przyjąć Jego przebaczenie, które przez Krzyż już się dokonało.
PS. Janku : odwołanie do smefrów i gargamela - bezcenne |
|
|
janheski |
Wysłany: Sob 3:00, 16 Lut 2008 Temat postu: |
|
No a jak poprosimy Jezusa to on przyjdzie, 'rozwali' ;] Gargamela i wyciągnie z klatki :) |
|
|
janheski |
Wysłany: Pon 16:15, 11 Lut 2008 Temat postu: Re: Komentarz do dzisiejszego czytania |
|
Jacek Dziedzicki napisał: |
Co o tym myślicie? Ja uważam to za sedno. Szatan atakuje szczegolnie tych, ktorzy są "pobożni". |
Szatan jest jak Gargamel: atakuje wszystkie smerfy. Nie atakuje tylko tych, którzy już siedzą w jego klatce. Tym gotuje kociołek ;]
A poza tym, to cytat super :)
Monia trochę dziwnie to naświetliłaś. Ale nie wiem jak to co myślę ubrać w słowa...
Cytat Jacka, według mnie, chce powiedzieć, że nie dobrze jest usprawiedliwiać siebie samego, że trzeba nazwać rzeczy po imieniu, uświadomić sobie, że sprawiedliwą zapłatą dla mnie to śmierć.
Jak chcę żyć, to jedynym ratunkiem jest Jezus.
Cytat mówi, że grzech to nie jest coś normalnego i powszedniego, wpadka, tylko zło totalne. Ratunkiem jest Jezus, do którego modlimy się: Uzdrów mnie, Panie.
Można siedzieć w klatce Gargamela i się nieźle czuć, bo Gargamel nawet podkarmia, żeby lepsza zupa była. Można sobie pomyśleć: "wszystko jest w porządku". Ta mała wpadka to nic. |
|
|
Ola :) |
Wysłany: Nie 13:02, 10 Lut 2008 Temat postu: |
|
Ja się natknęłam na sobotnie rozważanie ks. Malińskiego:
Cytat: | Chcielibyśmy być jak skała, jak stal albo jak dąb. A my z gliny. W niej tu i ówdzie kawałek marmuru, nierdzewnej stali. - Obiecujemy i zapominamy. Jesteśmy pewni i wątpimy. Angażujemy i się i odstępujemy. Podziwniamy i gradzimy. Grzeszymy i żałujemy.
Chcielibysmy, żeby bliźni nasi byli jak te posągi ze spiżu, z marmuru albo z betonu. A oni tacy sami jak my: z gliny. Tylko trochę w nichg szlachetnego kruszcu. - i przyżekają, a potem nie dotrzymuja. I są wierni, a potem odchodzą. I kochaja, a potem zdradzają. I są ciniczni we dnie, a płaczą po nocach. Upadają i znów się podnoszą. |
|
|
|
Monika |
Wysłany: Nie 2:04, 10 Lut 2008 Temat postu: |
|
Zastanawiam się i zastanawiam nad cytatem, który Jacku przysłałeś i czy w takim razie pomyślenie o sobie - czasem - jako "zdrowym" i "sprawiedliwym" jest złe? Jest automatycznym przejawem pychy? No chyba, tak...
W takim razie słowa "Uzdrów mnie, Panie bo jestem grzesznikiem" nigdy nie będą pełne wiary, bo przecież uzdrowienie nie nastąpi - zawsze będę chora i niesprawiedliwa. |
|
|
Jacek |
Wysłany: Sob 10:59, 09 Lut 2008 Temat postu: Komentarz do dzisiejszego czytania |
|
Cytat: | Naszą największą słabością nie jest uleganie pokusom i popełnianie
grzechów, ale udawanie, że jest "wszystko w porządku". Myślimy o sobie, że
jesteśmy "zdrowi" i "sprawiedliwi", a "wpadki", które nam się zdarzają, to
tyko niedoskonałość i słabość, coś normalnego i powszedniego. Grozi nam
minięcie się z Jezusem, ponieważ On przyszedł do tych, którzy naprawdę
mają odwagę powiedzieć: Uzdrów mnie, Panie, ponieważ jestem grzesznikiem. |
Co o tym myślicie? Ja uważam to za sedno. Szatan atakuje szczegolnie tych, ktorzy są "pobożni". |
|
|