Autor |
Wiadomość |
anette |
Wysłany: Wto 21:33, 15 Gru 2009 Temat postu: |
|
Dzięki Jacku!
Bardzo w porządku ten ksiądz, czytałam wiele jego książek, noi jest z mojej diecezji |
|
|
Jacek |
|
|
Hexe |
Wysłany: Pon 0:20, 14 Gru 2009 Temat postu: |
|
to jest temat który tak mnie zainteresował że aż zdobyłam się na napisanie pierwszego posta
Napisze może najpierw co rozumiem poprzez "kochanie siebie" :
Cytat: | dopiero wtedy człowiek może kochać drugiego jeśli pierw jemu samemu zostanie pokazane że jest kochany taki jaki jest: zawodny, słaby, nieczysty, grzeszny ale i też mogący czynić dobro |
powinniśmy więc kochać siebie bezwarunkowo...?
Nie powinniśmy w żaden sposób szkodzić sobie ani siebie zabijać... nie powinniśmy więc "psuć" swego Ciała ("które jako przez Boga stworzone (...) powinniśmy uważać za dobre i godne szacunku" z KKK o ile się nie mylę...) poprzez ; obżarstwo, alkoholizm, tytoń, narkotyki,sprzedaż narządów, etc., nie powinniśmy też umniejszać jego czci (czł. stworzony jest w końcu na obraz i podobieństwo Boga? Jezus miał przecież ludzkie ciało...) poprzez samogwałt, prostytucję, cudzołóstwo, etc. a także nadwyrężać go przeciążając je, ryzykując kalectwo itd.. JA w ten sposób rozumiem szacunek do własnego ciała. Jeśli coś co napisałam jest niezgodne z tym co głosi Kościół to prosze o poprawienie mnie.
Jako ze człowiek składa się nie tylko z Ciała ale i z Duszy, chciałabym dodać jeszcze coś o niej. Istniejemy w społeczeństwie i wg Boga jesteśmy podobno ...równi? wynikałoby z tego, że powinniśmy darzyć taką samą miloscią siebie samych, jak i innych. A więc nikogo nie ciemiężyć i ... BRONIĆ SIĘ PRZED PONIŻANIEM NAS SAMYCH !
nie poniżać się też słownie....np.poprzez nadmierną skromność (ani też oczywiście nie wywyższać!)
Po to mamy poczucie, że jesteśmy dziećmi Boga by czuć się wystarczająco godnymi, i po to mamy nakaz unikania pychy by czuć się wystarczająco ułomnymi :>
Cytat: | rzeczywiście nie można prawdziwie kochać kogoś jeśli nie kocha się siebie samego |
Nie raz spotkałam się z tym twierdzeniem i jestem przekonana że jest niestety słuszne. Niestety- bo gdy włączy się irytujący "tryb pedantyczny" a do tego doda komentarze i uwagi ludzików którzy nigdy nie odpuszczą sobie skrytykowania mnie to .....właśnie wtedy ta "miłość własna" szwankuje. U mnie- bo każde potknięcie uważam za tragedię. I tu pojawia się problem tego czy człowiek ma prawo do błędu- zakładam że ma... a więc pozostali; świadkowie a nawet ofiary mojego błedu, powinni zachować do mnie szacunek -wynikający z miłości bliźniego jakim ja dla nich jestem. Dać mi żyć... a nieraz doświadczyłam takiego poczucia, że warunkiem szacunku dla mnie jest moja bezbłędność. Jesli nie bedzie się czego przyczepić, będę wreszcie szanowana.
Żyjemy w "dziczy", gdzie o godność trzeba walczyć siłą a nie w Niebie póki co (gdzie już nie będzie trzeba ) , i z tego właśnie względu słynną metodę nadstawiania drugiego policzka w przypadku braku szacunku uważam za niekorzystną bo... sprowadziłaby nas ona łatwo do roli ofiary. Trzeba więc walczyć o swoje. I właśnie ta walka mnie zastanawia....
Ale żeby nie zbaczać z tematu;
miłość własna powinna wyrażac się poprzez wykorzytywanie możliwości swojego ciała i duszy by nie pozwalać na marnowanie szans danych nam przez Boga - by ktoś inny nie miał więcej kosztem tego że my mniej... ale z drugiej strony to mi się nie zgadza z miłością ofiarną
strasznie namieszałam
pozdrawiam |
|
|
maciupa |
Wysłany: Czw 0:58, 18 Cze 2009 Temat postu: |
|
co do tego miłowania jak siebie samego to nie jest to takie proste do zrozumienia
kiedyś gdy jeszcze nie dotarła do mnie świadomość kim się staję jako chrześcijanin , to że jestem kochany taki jaki jestem powodowało że zbyt nie potrafiłem przenieść tego przykazania na życie i można powiedzieć że coś mi przysłaniało tą miłość samego siebie , wiele razy później było tak że dostawałem uczucia nienawiści do siebie lub jakiegoś nielubienia siebie ale też w tych chwilach przychodziła myśl że jest jeśli mnie Bóg kocha takim jakim jestem czemu ja też tego nie mogę robić
rzeczywiście nie można prawdziwie kochać kogoś jeśli nie kocha się siebie samego - można mówić że się kogoś kocha ale w moim przypadku nie było to coś co wypływało z głębi
dopiero wtedy człowiek może kochać drugiego jeśli pierw jemu samemu zostanie pokazane że jest kochany taki jaki jest: zawodny, słaby, nieczysty, grzeszny ale i też mogący czynić dobro - wtedy człowiek zaczyna kochać się sam bo robi to idąc w ślad za miłością Boga
dodam że jak się nad tym zastanawiam to przypomina mi się książka Jego obraz mój obraz McDowella |
|
|
seeker |
Wysłany: Sob 18:49, 13 Cze 2009 Temat postu: |
|
no właśnie przykazanie jednoznacznie odpowiada - 'jak siebie samego' czyli nie więcej i nie mniej, po prostu tak samo |
|
|
Łukasz Gawlik |
Wysłany: Wto 17:47, 26 Maj 2009 Temat postu: Zasłyszane... |
|
Witam koleżanki i kolegów na forum
Mnie to się od razu nasuwa to co pewnie już słyszeliście - BĘDZIESZ miłował bliźniego swego jak siebie samego. (W znaczeniu - nie będziesz potrafił kochać bliźniego bardziej niż kochasz siebie).
A co do miłości - dużo używamy tego słowa, a znaczenia myślę uczymy się cały czas. Przynajmniej ja tak mam.
Np. Bóg jest miłością. Ale z pewnością nie jest dobrotliwym staruszkiem, który na wszystko przymyka oko.
Sam wielu rzeczy nie umiem sobie wyjaśnić. |
|
|
Jacek |
Wysłany: Wto 12:45, 26 Maj 2009 Temat postu: Kochać siebie |
|
No właśnie. Na ile mocno mamy kochać siebie? Czy bardziej kochać siebie czy kogoś? Może ktoś ma jakieś przemyślenia na ten temat?
Pomóżcie, bo się w tym gubię... |
|
|